10.07.2013
Rano uzupełniamy zapasy wody i paliwa, ruszamy w kierunku Sahary. Celem jest granica mauretańska.
Nie sądziliśmy, że na tej drodze będzie aż taki ruch, spodziewaliśmy się raczej totalnego bezludzia, gdzie tylko piach będzie szalał po asfalcie. Temperatura za dnia wyniosła maksymalnie 26 stopni, a w nocy 16. To z kolei za sprawą zimnego frontu kanaryjskiego.
Duży ruch, mnóstwo tirów i żandarmerii. W jednym mieście mieliśmy nawet do 4 kontroli i próbowano od nas wyłudzić pieniądze. Policjant po prostu powiedział, że chce 50 euro za to, że jest naszym przyjacielem. Po kilkunastu minutach negocjacji zbyliśmy go T - shirtem.
Znajoma ostrzegała nas, aby nie jechać nocą przez Saharę, gdyż dochodzi tam do różnych incydentów związanych z turystami. Jednak zależało nam na jak najszybszym dotarciu do Senegalu. Po rozmowie z żandarmem, który zapewnił nas, że można jechać i jest bezpiecznie, ruszyliśmy dalej. Miał rację, a może po prostu mieliśmy szczęście. Pokonując tę trasę byliśmy zatrzymywani i kontrolowani przez żandarmerię kilkanaście razy. Próbowano nam wlepić kolejny mandat. Wojtkowi po długich negocjacjach udało się wykręcić od płacenia.
11.07.2013
O 5:30 podjechaliśmy na granicę, ustawiliśmy się w kolejce, przed nami busy wypakowane ponad normę. Procedurę przejścia przez granicę rozpoczęliśmy po 8: 00 i trwała o na do godziny 13:00. Pierwsze wrażenie – chaos. To miejsce bez żadnych reguł. tutaj wszystko toczy się bez jakiejkolwiek kontroli. Stanowiska niepodpisane, nie wiadomo gdzie się udać. Można powiedzieć, że wtopiliśmy się w tłum.
Pas pomiędzy granicą Sahary i Mauretanii to piach i kamienie, brak asfaltu, mnóstwo wraków porzuconych aut, stare zdezelowane odbiorniki tv. Tutaj zajął się już nami Ahmida i przeprowadził przez resztę procedur. Mnie dwukrotnie wypraszano z biur i nie wiem, czy dlatego, że jestem kobietą czy też może urzędnik doszedł do wniosku, że w pomieszczeniu jest za dużo osób. Przygraniczni funkcjonariusze są całkowicie owinięci w chusty i mają założone okulary. Nie widać twarzy. Nie dziwię się, że tak robią - przy takim wietrze niosącym piach ciężko wytrzymać na zewnątrz bez żadnego zabezpieczenia. Nie zmienia to faktu, że dziwnie się czuliśmy zaczynając rozmowę z taką osobą.
Dodaj nową odpowiedź